Podział kosztów wody, ogrzewania i prądu działa już od dziesięcioleci, pomaga oszczędzać i sprawiedliwie rozliczać za zużycie.
Skontaktuj się z namiRozliczanie kosztów na podstawie rzeczywistego zużycia stało się możliwe gdy powstał pierwszy licznik. Pomiar zużycia wody sięga połowy XIX wieku. W 1851 roku opatentowano w Londynie pierwszy wodomierz, skonstruowany przez Carla Wilhelma Siemensa. Na początku XX wieku liczniki elektryczne były jeszcze w fazie eksperymentalnej. W latach 70 XIX wieku próbowano nawet wprowadzić płacenie za korzystanie z konkretnej lampy, gdyż elektroniczny pomiar nie działał jeszcze dobrze. W kolejnych latach pojawiły się coraz dokładniejsze urządzenia mechaniczne i elektromechaniczne, a do 1920‑tych większość gospodarstw miała już pomiar prądu.
Pod-liczniki, czyli indywidualne liczniki w mieszkaniu czy lokalu, zaczęły być popularne dopiero w latach 70. XX wieku. W jakimś stopniu była to odpowiedź na kryzysy energetyczne, które wymusiły większą efektywność i precyzyjne rozliczenie kosztów. Woda jako tańsza zaczęła być rozliczana w Polsce, metr po metrze od lat 80. Elektryczność i gaz znacznie wcześniej.
Najprościej podzielić koszty gdy wszyscy płacą kwotę bazującą na powierzchni mieszkania lub osób w nim mieszkających. To wygodna metoda, ale niesprawiedliwa: nie uwzględnia różnych wzorców zużycia. Mieszkanie lokatora, który rzadko bywa w domu i grzeje oszczędnie, musi dofinansować rachunki tego, kto zużywa dużo i nie zamyka okien. Dodatkowo użytkownicy nie mają bodźca do oszczędności: skoro płacą zryczałtowany koszt to zużywają ile chcą, a płatność się nie zmienia. W efekcie zużycie jest zwykle znacznie wyższe a budżet wspólnoty mocniej odczuwa skutki. Ryczałt to prostota, ale koszty ekologiczne i ekonomiczne bywają naprawdę poważne.
Badania pokazują konkretny wpływ: w budynkach z indywidualnym rozliczeniem ogrzewania i ciepłej wody za pomocą liczników i rozliczenia kosztów, zużycie natychmiast spada. Jeśli w systemie funkcjonuje dodatkowa automatyka jak termostaty lub systemy inteligentne, to zwrot oszczędność wcale nie musi oznaczać obniżenia komfortu a jedynie zapobiega bezsensownemu wyrzucaniu pieniędzy.
Termostat pełni dziś rolę regulatora (zapobiega przegrzewaniu i pozwala podłączyć koszty do rzeczywistych ustawień) i informatora (mocno zachęca do świadomego korzystania). Wartość termostatu jest szczególnie widoczna, gdy mieszkańcy mają osobny licznik ciepła wtedy każde stopniowe zwiększenie temperatury jest odczuwalne w cenie. To działa: jeśli zwiększysz temperaturę o 1 °C, rachunki rosną o kilkanaście procent.
W inteligentnych domach (i coraz częściej również mieszkaniach) instaluje się mechaniczne albo cyfrowe termostaty pokojowe, które sterują przepływem czynnika grzewczego. Niektóre systemy potrafią nawet modulować moc kotła. Można w nich wprowadzić harmonogram np.: "8-16 jestem w pracy" - wyłącz grzanie, "16:30 wracam" - chcę mieć ciepło, "noc" - nieco niżej bo zdrowiej do spania. Godzinowe sterowanie temperaturą dobrze sprawdza się w małych mieszkaniach i domkach dobrze izolowanych, z małą pojemnością cieplną. Tego rodzaju sterowanie nie sprawdzi się tak dobrze przy grubych betonowych ścianach, magazynujących ogromne ilości ciepła.
Po pierwsze: sprawiedliwość podziału i konieczność płacenia tylko za to, czego się faktycznie używa. Przy okazji jest to też motywacja do oszczędzania: świadomość zwiększonego zużycia w czasie rzeczywistym (np. po otwarciu okna lub zbyt intensywnym grzaniu) skłania do zmiany zachowań. Unika się też nadużyć, popularnych za czasów PRL, takich jak regulacja temperatury otwarciem okna w zimie. Za tym idzie przy okazji ekologia bo mniejsze zużycie to mniej emisji, mniej strat ciepła i wody, lepsza ochrona zasobów. I nie trzeba do oszczędzania nikogo specjalnie przekonywać.
Niestety obok oczywistych zalet są również koszty wdrożenia i utrzymania systemu pomiaru: montaż, legalizacja, serwis, wymiana baterii w licznikach radiowych, prowadzenie odczytów i rozliczeń. W starszych kamienicach montaż może być drogi albo wręcz technicznie trudny (np. brak przestrzeni pod pionem ciepłej wody albo stary system centralny). Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie się uważał za oszukanego, niektórzy lokatorzy mogą uważać, że płacą za więcej, choć np. często wietrzą pokój czy mają zwyczaj regulacji temperatury za pomocą szerokości otwarcia okna. Trzeba przyznać, że pojawiają się błędy w odczytach lub awarie liczników, co rodzi konflikt między mieszkańcami a administracją.
W latach 90 pojawiły się podzielniki kosztów ciepła w postaci małe urządzeń instalowanych bezpośrednio na kaloryferach. Mierniki te zabezpieczone są przed nieautoryzowanym dostępem i mierzą ilość emitowanego ciepła odparowując zawartą w nich ciecz. Podzielniki są tańsze i prostsze w montażu niż liczniki ale znacznie mniej dokładne. Podzielniki mierzą względne zużycie, często tylko ilość ciepła powodowaną przez kaloryfer. Dlatego przy niskich temperaturach zewnętrznych (np. gdy kaloryfery grzeją do maksimum) ich wyniki bywają mniej precyzyjne. Zastosowanie podzielników to lepsze rozwiązanie niż ryczałt ale znacznie gorsze niż licznik ciepła.
Utrzymanie w sprawności sieci dostawy mediów i urządzeń jest istotną częścią realnego kosztu dostawy. Dlatego można stosować również rozliczenie mieszane: część stała + część podzielona wg zużycia. W wielu wspólnotach przyjmuje się, że dla ciepła ta część stała to koszty utrzymania systemu (pompy, sieć centralna), a ta zmienna to indywidualne liczniki lub podzielniki. W tej formule płatność staje się bardziej sprawiedliwa, a zużycie spada bo konsumenci widzą, że mogą swoje rachunki obniżyć. Takie rozliczenie uwzględnia zarówno interesy osób intensywnie korzystających z mediów jak i tych, którzy przez większość roku utrzymują pustostany.
Ryczałt to prostota metoda podziału kosztów, brak infrastruktury, ale opłaty nie zależą od rzeczywistego zużycia, występuje mniejsza motywacja do oszczędzania i ryzyko niesprawiedliwego rozliczenia; modna metoda w czasach PRL obecnie rzadko stosowana.
Podzielniki ciepła są lepsze niż ryczałt, tańsze niż liczniki, łatwiejsze montażowo, ale dokładność ich jest znacznie niższa niż liczników; działają dobrze przy umiarkowanych temperaturach i są dość podatne na manipulację.
Liczniki indywidualne (prąd, woda, ciepło) są najdokładniejsze, pozwalają na sprawiedliwe rozliczanie, dają realną i precyzyjną informację i skłaniają do oszczędzania. Wada: koszt wdrożenia, utrzymania, serwisu.
Liczniki wody, ciepłomierze i ogólnie podział kosztów to nie techniczna fanaberia. To sposób na sprawiedliwe, ekologiczne, świadome korzystanie z zasobów. Czy od razu wdrożyć najdroższą wersję smart? Nie zawsze. Dla jednych wystarczy termostat i prosty podzielnik. Inni wolą pełny monitoring. Najważniejsze: kontrola i transparentność dają efekty widoczne w portfelu, w jakości powietrza i w codziennym komforcie mieszkania.